środa, 5 września 2018

6. " You will always be my white blood" [przepraszam]



   8 minut i jakieś 26 sekund. Tyle zostało z obiecanych dziesięciu minut na które zgodziła się Lena. Nie chciała ruszać się poza parking, więc usiedli w jego czarnym, nowiutkim audi. Zgodziła się pójść do jego auta, gdyż w jej yarisce Kurek jeśli nawet jakimś cudem by się zmieścił nie uszkadzając siebie czy pojazdu, byłby stanowczo za blisko. W audicy kiedy przytuliła się do drzwi po swojej stronie samochodu, miała wrażenie że znajduje się w odległości kilku kilometrów od chłopaka.
     Ze wzrokiem utkwionym w szybie nie odważyła się spojrzeć na Bartka.
- Ona wie o wszystkim, jeśli się zastanawiasz... - Lena spojrzała na niego jakby zakomunikował jej że krowy latają. Po chwili poprawił się. - To znaczy wie o nas... że byłaś moją narzeczoną...
- Było minęło. Powiedziałeś jej też jak zakończyłeś nasz związek? - Ironia wyciekała z każdego pora na skórze Leny. Kurek wyglądał jakby miał się wdać w polemikę z jej słowami, ale w porę ugryzł się w język.
- Tak też o tym wie. Zrozumiała...
- Super. W ogóle gratuluję, w końcu będziesz ojcem. - Wydusiła z siebie przez zaciśnięte struny głosowe.
- Dziękuję, planowaliśmy dziecko od dłuższego czasu... z resztą nie ważne.
     Cisza wprosiła się do środka samochodu otulając parę swoimi zimnymi mackami. Lena zadrżała starając się wyłączyć instynkt natychmiastowej ucieczki z pojazdu.
- A co u Ciebie słychać? Jak Ci się mieszka w Rze...
- Słuchaj skończ pieprzyć jakieś głupoty i gadaj o co Ci chodzi? - Przerwała bezceremonialnie, zaskakując samą siebie. Ale widząc ciekawą minę Kurka szła za ciosem. -  Mam Ci nie wchodzić w drogę? Nie mówić nikomu o naszej przeszłości? Nie plotkować o Twoim zamiłowaniu do ruskich...
- Do jasnej cholery, Lena! - Jego podniesiony głos w jednej sekundzie przywołał tysiące wspomnień sprzed lat. Krzyk miał ten sam. A jednak nic się nie zmieniło, wciąż potrafiła doprowadzić go do szału. Jednak teraz poczuła satysfakcję, nie jak wcześniej - poczucie winy i smutek. - Przepraszam, po prostu... chcę żebyśmy się zachowywali jak dorośli ludzie. - Dodał, próbując opanować złość.
- Czyli ploteczki odpadają... - Szepnęła z westchnieniem.
- Możesz być poważna przez chwilę? Próbuje znaleźć rozwiązanie dla tej niezbyt ciekawej sytuacji... - Dopiero teraz Lena dostrzegła wyczekiwaną zmianę u eks.
- A jednak potrafisz być elokwentny i opanowany... I jeszcze wypowiadasz się bez przekleństw w co drugim zdaniu. No nie wiem co powiedzieć... - Nałkowska teatralnie pokręciła głową.
- Staram się. Ale Ty... - Uciął w pół zdania pocierając dłonią twarz. Lena odważyła się zerknąć na niego. Pomimo tego, że wydawał się opanowany widziała jak pod jego skórą tańczą emocje.
- Ja co?
- Tylko Ty potrafisz mnie doprowadzić do szału...
- A dziękuję, polecam się. - Skwitowała, czując jak powoli adrenalina ucieka z jej żył.
- Jak Ty to widzisz teraz? - Odezwał się, przerywając chwilową ciszę.
- Co widzę?
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię...
- Właśnie o tym mówię. - Odparła z pewnością siebie. - Nie ma żadnej sytuacji, nie ma nas, nie ma problemu. Mamy swoje życie. Pech chciał, że przeniosłeś się do mojego miasta i muszę na Ciebie patrzeć. - Lena była zaskoczona, że potrafi tak pluć jadem. - Ale będę starała się Ciebie unikać. O takie wyznanie Ci chodziło, Bartoszu? - Przykleiła na twarz uśmiech sięgając do klamki samochodu. Wolność była już blisko
- Zapewne zasłużyłem na ten ton.. - Ze zdumieniem wyczuła w jego głosie smutek. - Ale w porządku... jeśli taka jest Twoja wola, dam Ci święty spokój.
- Dzięki, no to pa! - I już jej nie było.
    Zaciskając mocno zęby odgoniła napływające łzy i powędrowała do samochodu. Drżącymi dłońmi rozpoczęła poszukiwanie kluczyków do samochodu. Trochę to trwało, gdyż zaginęły w czeluściach jej torebki. Nie słyszała ryku odpalanego silnika, więc podejrzewała, a nawet czuła na sobie wzrok byłego partnera. Nerwowo szarpnęła wymacane kluczyki z dna torebki i w jednej sekundzie świetlnej znalazła się za kierownicą.
- Boże, mam to za sobą już... - Szepnęła oddychając głęboko.
    Doskonale wiedziała, że kiedyś do takiej konfrontacji musiało dojść i z tego powodu nie mogła spać w nocy. Razem z olbrzymią ulgą poczuła chęć zapalenia, lecz od kilku dni walczyła zaciekle z nałogiem.
    Podskoczyła w miejscu słysząc dzwonek telefonu sygnalizujący nową wiadomość.
   
 M: "Potrzebuje jakiegoś dobrego filmu, żeby nie zasnąć w samolocie. Może coś polecisz? Słyszałem, że obejrzałaś wszystkie filmy świata ^.^ "

Lena uśmiechnęła się do ekranu. Fakt, kiedyś tam opowiadała Mattowi, że musiała się przerzucić na seriale, bo filmy wszystkie już obejrzała. Czyli chłopak jednak zwracał uwagę na to, co mówiła.

L: "Może jakieś japońskie anime? Wiesz, żeby poczuć klimat i te sprawy..."

Oczami wyobraźni widziała minę Matta i jego wywalony język.

M: "Dziękuję, postoję. Anime to ja będę miał od jutra codziennie przez kilka tygodni... Może masz jeszcze jakiś pomysł? Jestem zdesperowany, nie chce słuchać chrapania Holta przez cały lot...

L: "Może... "Suche majtki na dnie morza?"

M: "Że co?... Żarty sobie ze mnie robisz?

L: "Skądże :P

M: "No to dzięki... mam nadzieję, że będzie dostęp do Netflixa"

L: "Hmmm... oj nie wiem. Na wszelki wypadek może kup stopery do uszu... :D"

M: "Dobry pomysł. A Ty wyspałaś się w ogóle,  wredna ogrodniczko ? :)"

L: "Niezbyt, ale mam zamiar nadrobić to dziś. Właśnie wychodzę z pracy, nawet zdążyłam się rozprawić z ex.  :) A Ty wypocząłeś przed podróżą?" 

M: "Powiedzmy, o Bartku mówisz? 

Lena przełknęła ślinę, przypominając sobie spotkanie z Kurkiem. Krótka rozmowa z Amerykańcem uspokoiła ją i sprawiła, że zapomniała o nieprzyjemnym spotkaniu. Po chwili jednak zaczęła się zastanawiać, czy Matt utrzymuje bliskie relacje z jej byłym narzeczonym. Czy mogła mu zaufać?
     Nałkowska pokręciła głową karcąc się za ten tok myślenia.
Przecież nie mogła zaufać komuś kogo po pierwsze - ledwo znała, po drugie - jest znajomym jej byłego, po trzecie - jest facetem. Nie ważne, że dobrze i luźno się z nim rozmawia.

L: "Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego dziś..."

M: "Impreza się szykuje?"

L: "Tak, cała noc z Lokim, piwkiem, filmem i czymś bardzo niezdrowym do żarcia"

M: "To można w ogóle określić słowem impreza?"

L: "Owszem... i to bardzo kameralna impreza"

M: "A sąsiadów na nie zapraszasz?"

L: "Tak, ale na bramce zawsze jest Loki, jak się mu podpadnie, to nie wpuści"

M: "OMG, jakiś dresscode?"

L: "Oczywiście, strój wieczorowy."

M: "Moje szanse spadają na łeb na szyję :("

L:  "Pogadamy, jak wrócisz, może coś się uda wskórać."

M: "Jest nadzieja dla mnie :))"

L: "Nie spieprz tego, Anderson"


Matt


- Co Ty się tak szczerzysz do tego telefonu? - Anderson podskoczył na krzesełku, mało nie wypuszczając telefonu z ręki.
- Jezu Max, nie masz co robić? - Matt zamachnął się na kolegę, który bezczelnie zapuścił żurawia wychylając szyję pod niewyobrażalnym kątem ze swojego siedzenia ustawionego tyłem do siedzenia Andersona. Niestety ten już uciekł ze swoją twarzą, więc brunet uderzył tylko powietrze.
- Niech zgadnę, to ta ogrodniczka? - Rzucił, mrugając okiem.
- Ona nie jest ogrodniczką... - Odpowiedział przewracając oczami.
- A jednak! Mamy Cię! - Zaśmiał się niczym rasowy przedszkolak. - Ładna chociaż? - Ku niedowierzaniu Andersona wyjął z kieszeni swój telefon i włączył facebooka. Matt już otwierał usta w zamiarze skarcenia kolegi, kiedy o zgrozo przerwał mu Paul.
- Kto ładny? Z kim romansujesz? - W sekundę znalazł się przy nim. Oprócz tego Matt poczuł na sobie ciekawskie spojrzenia reszty kolegów z drużyny.
- Chłopcy dajcie spokój, wracamy się do piaskownicy? Zajmijcie się swoimi...
- Nał...koł..ska Lena? Boże co za nazwisko... nooo ale z twarzy to pierwsza klasa, stary! - Holt najwyraźniej dotarł do dziewczyny i już ją obczajał. Anderson poczerwieniał z zażenowania.
- Pokaż, też chcę obczaić ogrodniczkę... - Paul już wyrywał telefon z rąk Maxa. Za nim już ustawił się David Lee. - No powiem Ci, że takie 8/10. Długo to trwa? Czemu żeś się nie chwalił? 
- Chłopcy, to tylko koleżanka. Kiedyś tam przyczyniłem się do rozpadu jej związku, więc nie przepada za mną za bardzo... - Mówiąc to, zorientował się, że samemu sobie nie wierzy. Wszystkie znaki wskazują, że Lena go lubi.... Przynajmniej takie miał wrażenie.
- Chcesz mi powiedzieć, że leci tylko na Twoje kwiatki? - Lotman uniósł brew badając go wzrokiem.
- Chłopaki naprawdę nie mam zamiaru się wam tłumaczyć. To tylko znajoma. Nie podniecajcie się tak. - Anderson szukał wyjścia z sytuacji, ale czuł że z każdym słowem wkopuje się coraz bardziej.
- Mhmm... taa... tyle razy co ja to słyszałem... - Lee z dziwnym wyrazem twarzy odszedł na swoje miejsce. Po chwili reszta chłopaków ulotniła się. Ku uciesze Matta nawet Holt poderwał się z miesca i ruszył w kierunku jednego ze sklepów.
- Piszesz z Leną? - U jego boku pojawił się Russell.
- Od czasu do czasu. - W sumie to było małe kłamstewko, gdyż z Nałkowską utrzymuje regularny, codzienny kontakt, ale z jakiegoś powodu nie chciał dzielić się tym z kolegą. - A co?
- Tak pytam, co u niej słychać? - Zapytał z nutą smutku w głosie. Widać było po nim, że coś go gnębi.
- Zapracowana jest, uratowała moją paprotkę, a jej kot nadal jest wredny. - Tak w skrócie. Dużym.
- Chyba Cię lubi... Jak myślisz, zapomniała o tym co było? - Holmes nie patrzył na Andersona ale na płytę lotniska. Odprowadzał wzrokiem startujący samolot.
- Takich rzeczy się nie zapomina. Ale myślę że wybaczyła po części. Dlaczego pytasz? - Anderson poderzewał, że ta rozmowa ma drugie dno. Jeszcze nie wiedział jakie.
- Zastanawiam się po prostu, gdzie jest granica pomiędzy rzeczami które kobieta może wybaczyć, a tymi niewybaczalnymi. Lena... cóż myślę że jest w grupie tych co więcej potrafią wybaczyć. - Russ portał twarz dłońmi.
     Anderson spojrzał na kolegę badawczym wzrokiem. Czyżby znów były jakieś problemy z Sarah?
- Coś odstawiłeś? - To nawet nie było pytanie a stwierdzenie. Holmes westchnął ciężko. Widać było, że walczy ze sobą. Coś musiało być na rzeczy. - Możesz mi powiedzieć, stary. 
- Pocałowałem inną kobietę. Byłem pijany, ale nie zmienia to faktu że nawaliłem... - Odchylił się na swoim fotelu. Minę miał grobową.
- O Stary, niezłe gówno... - Nic logicznego nie przychodziło mu do głowy. Russell baraszkujący z innymi kobietami? To nie było podobne do niego... chyba że... - Zakochałeś się? - Wypalił, nim zdążył się ugryźć w język.
- Nie... I to się już nie powtórzy. Zwykły błąd i tyle. Lecz... - Zacisnął szczękę w nerwowym geście. Wyglądał na naprawdę przejętego. - Chujowo się z tym czuję, wiem że jak jej o tym powiem to chyba naprawdę będzie koniec. A teraz gdy jest Eric... Zrobiło się gówno. Ale on jest teraz najważniejszy i zasługuje na normalną rodzinę.
     Nie zasługuje też na patrzenie jak rodzice się nie kochają i łączy ich tylko dziecko - pomyślał Matt, lecz zachował to dla siebie.
- Stary kompletnie nie wiem jak Ci pomóc. Związek to jedno, dziecko drugie. Musicie znaleźć kompromis dla wszystkich. Pogadaj z nią szczerze jak wrócimy. - Anderson poczuł się dziwnie w roli doradcy. W sumie nie miał pojęcia co może powiedzieć. Czuł  że Russell potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia skoro się otworzył. No ale sytuacja nie wyglądała ciekawie. - Narazie skup się na grze, turnieju... Może w międzyczasie rozjaśni Ci się trochę umysł...
- Chyba masz rację. Trzeba się ogarnąć wreszcie. Przepraszam, że Ci to zwaliłem na głowę.
-Nie ma problemu, stary. Jak coś to wal śmiało. - Przylaciele wymienili się pełnymi zrozumienia spojrzeniami.


~~~
Kilka tygodni później.

Lena

   Chyba jaja sobie ze mnie robi...
- Wszystko w porządku?
   Dobre pytanie. Cholerne dobre pytanie.
Nałkowska stała właśnie w serwisie Mercedesa, by odebrać samochód Matta Andersona i przywieźć go z Warszawskiego lotniska. Na czas wyjazdu do USA i Japonii jego samochodzik czekał w salonie przy okazji otrzymując poprawki lakiernicze. Jednak kiedy tym samochodem odwoził ją do domu z Russellem kilka tygodni temu, jakoś nie zwracała uwagi na to jaki to był samochód, pamiętała tyle, że był białego koloru.
   No cóż, to się zgadzało. Jednak stała właśnie przed Mercedesem C63 amg w sedanie. Rocznika nie znała, ale na pewno jakiś nowy.
- Po prostu Matt mi nie zdążył powiedzieć jakim samochodem jeździ, a na upoważnieniu nie zwróciłam uwagi na model hehe... - Najbardziej nerwowy półśmiech w jej życiu ... W co ona się wpakowała? Jak się tym jeździ? Nie ma mowy żeby nie zarysowała gdzieś ... A jak nie daj Boże coś zepsuje? Na pierwszym lepszym progu czy dziurze zderzak pewnie odleci bo zawieszenie jest sportowo opuszczone. Co tu robić ...
    Mężczyzna w średnim wieku, ubrany niezwykle elegancko patrzył na nią nieufnie. On też się bał momentu, kiedy Lena dostanie do ręki klucze.
- Niestety nie mamy obecnie w ofercie nauki jazdy naszymi samochodami. Myślę że pan Anderson może poczekać kilka dni i osobiście odebrać auto.
    Lena oburzyła się. Tak, jest kobietą tak, jeździła w życiu 3 samochodami i tak jest przerażona, ale nie jest to powód by ją obrażać.
- Osobiście dostarczę samochód panu Andersonowi. Poproszę kluczyki. - Powiedziała przełykając ślinę. Jeśli Matt oddał swój samochód świeżo poznanej dziewczynie to znaczy, że albo jest szalony, albo w nią wierzy... Lub po prostu nie miał kogo poprosić. Teraz jest jakieś 11 tysięcy metrów nad ziemią i raczej nie da rady zadzwonić i wywinąć się z umowy.
    Lena bała się nawet dotykać czegokolwiek w środku, czarna skóra, wysprzątane na błysk i mnóstwo przycisków. No świetnie. Przynajmniej kierownicę ma po dobrej stronie.
     Czując na sobie palący wzrok serwisanta próbowała znaleźć jakiś przycisk regulacji fotela, gdyż nie dostawała nawet do pedałów. Światła, kierownica, stacyjka, przycisk uruchamiający silnik, nawigacja  komputer, klima ok niby wszystko jest na miejscu. Podskoczyła słysząc delikatne stukanie w szybę. Szybko znalazła przycisk i odsunęła delikatnie okno.
- Jeśli potrzebuje pani fotel dostosować to tu po prawej jest regulacja. - wskazał na mały panel obok hamulca ręcznego.
- Dziękuję Panu bardzo, do widzenia! - Spowrotem zasunęła szybę i wyregulowała fotel. Drżącymi rękoma nacisnęła przycisk obok kierownicy i silnik zaryczał, budząc się do życia. Na szczęście, ubrała wygodne buty na płaskim obcasie a nie szpilki, gdyż w takim wypadku musiała by się poddać  lub spróbować prowadzić boso.
   Wzięła delikatny oddech i nacisnęła na gaz najdelikatniej jak potrafiła. Serce zabiło jej mocno kiedy auto wyrwało się do przodu.
- Spokojnie Nałkowska, dasz radę! - Złapała pewniej kierownicę i jakimś cudem rozpoczęła wyjazd z miejsca parkingowego. Jeszcze tylko jakieś 300 kilometrów...


~~~~
Jeśli jeszcze ktoś tu zajrzy to cześć! Witam naprawdę serdecznie.
Nie wiem nawet co powiedzieć, dwa lata nic a tu nagle jakiś tam pościk.
Po prostu on bardzo długo leżakował i dziś postanowiłam go wypuścić. Może znajdzie się ktoś komu poprawię dzień.
Nie wiem co będzie dalej, nie wiem czy ktoś tu zajrzy, wszystko w Waszych rękach. Jeśli chcecie bym spróbowała dalej pisać, dajcie mi znać, jesteście najlepszą motywacją.
Nie ma słów żeby przeprosić, że znikłam nagle. Tyle się działo dobrego i złego.... Ostatnio więcej tego drugiego niestety ale staję na nogi powoli...
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.