wtorek, 16 sierpnia 2016

3. "All that you rely on and all that you can fake will leave you in the morning... come find you in the day"



    Są w życiu takie chwile, w których człowiek modli się do wszystkich znanych bóstw we wszystkich znanych językach o umiejętność teleportacji. Choćby jednorazowej...
    Lena znała sporo języków, więc w ślimaczym tempie pokonywała parking, czepiając się ostatniej nadziei, że jakakolwiek tajemnicza siła nie dopuści do jej spotkania z Holmes'em. Ze stresu prawie zapomniała gdzie zaparkowała swoją białą "yariskę".
    Ze zdumieniem zobaczyła Russella opierającego się bokiem o swojego Nissana. Jednak to nie na jego widok jej serce na moment straciło rytm. Amerykanin przytulał do siebie śpiącego aniołka. Odruchowo przejrzała się w odbiciu szyby jednego z aut obok którego akurat przechodziła. Niestety jej wygląd nie uległ poprawie. Powstrzymując się od zniesmaczonego jęku pokonała resztę drogi dzielącą ją i Holmesa.
- Poznam wreszcie Holmsa juniora? - Zagadnęła ściszonym głosem, opierając się o maskę swojego samochodu. Russell odwrócił się do niej i uśmiechnął się szeroko.
- Wygląda jak niewinna istotka prawda? - Lena pokiwała głową, rozpływając się nad małym Erikiem. Malutka rączka chłopczyka wydawała się mikroskopijna na tle bicepsa jego taty. - Ale kiedy nie śpi, nie jest już taki święty uwierz mi... 
- Jakoś ciężko w to uwierzyć... - Lena zaśmiała się pod nosem. Wiedziała, że małe dzieci potrafią stworzyć astronomiczną listę problemów każdego dnia, jednak był to temat dla niej w ogóle nie znany. Jakoś instynkt macierzyński nie zdążył u niej zaskoczyć.
- Lena... chciałem pogadać o tym co się stało dzisiaj nad ranem... - Jego głos wyrwał ją z rozmyślań. Po raz kolejny przekonała się, że zwyczajnie nie nadaje się do takich rozmów.
- Możemy o tym po prostu zapomnieć? Byliśmy pijani... no przynajmniej ja byłam. - Lena patrzyła pod nogi, gdzie zajęła się kopaniem niewidzialnego kamienia. "Teleportacjo... działaj!" - powtarzała w myślach.
- Tak byłem pijany, ale tak to się może tłumaczyć napalony nastolatek... a nie facet po trzydziestce. To moja wina i bardzo przepraszam...
- Russell... - Lena próbowała wejść mu w słowo.
- Lena, proszę pozwól mi skończyć. Będę szczery, gdyby nie telefon Matta, nie wiem czy opamiętałbym się i przestał... - Przerwał jak gdyby walczył z narastającą w gardle paniką. - Jestem prawie dziesięć lat starszy od ciebie, a zachowałem się niebywale niedojrzale. Wróć... zachowałem się jak świnia i prostak. Żaden mężczyzna nie powinien wykorzystywać kobiety pod wpływem, nie ważne jak ona reaguje. Nic mnie nie tłumaczy ale muszę prosić o wybaczenie, bo nie chcę stracić naszej przyjaźni. 
     Lena gapiła się na Amerykanina z otwartą buzią. Z każdym kolejnym słowem jej zdziwienie rosło, aż w końcu sens wypowiedzi zlał się w jedno. Russell był przerażony na śmierć. Zagryzła wargi powstrzymując śmiech. Nie takich słów się spodziewała, więc nawet nie wiedziała jak ma zareagować.
- Lena to nie jest śmieszne... - Usłyszała, kiedy zakryła dłońmi twarz próbując ukryć rozbawienie.
- Oj przestań, Holmes. - Lena momentalnie rozluźniła się. - Jesteś zbyt honorowy na ten świat... Uznajmy to za chwile słabości pod wpływem i jak najszybciej zapomnijmy. - Czuła, że zaczyna mówić zbyt szybko i w konsekwencji do wypowiedzi wkradło się bełkotanie, więc po prostu przerwała i w ciszy czekała na odpowiedź Russella, który patrzył na nią dziwnym wzrokiem. Jak gdyby toczył wewnętrzną walkę z samym sobą, czy drążyć temat, czy po prostu odpuścić.
- To się już nie powtórzy... Możesz być o to spokojna... 
    Lena pokiwała cicho głową. Jednak choć wiedziała, że wpadła na bardzo niebezpieczny tok myślenia, odpowiedziała automatycznie "Szkoda". Czuła gorąco wypływające na jej policzki, kiedy usłyszała dźwięk telefonu oznaczający nową wiadomość. Zmarszczyła czoło z nieprzyjemnym przeczuciem, kiedy na ekranie dostrzegła adresata - Weronikę.
     Zapewne czegoś zapomniała. Zostawiła żelazko, albo patelnię na gazie i spaliła cały blok. Byłoby to idealne dopełnienie początku tego dnia. Szkoda tylko, że jej niesamowity fart odebrałby życie Bogu Ducha winnym sąsiadom.

"Gdzie ty jesteś do jasnej cholery?!?! Mam pociąg za pół h a za cholerę nie wiem jak dojechać na dworzec z tej twojej dziury!!!! Odbierzzzzzz"

- Kurwa mać! Dlaczego mi nie powiedziałeś, że już jedenasta?! - Nie czekając na odpowiedź w tempie światła odepchnęła się od maski samochodu i zakopała dłonie do torby w poszukiwaniu kluczyków do auta. Kompletnie straciła poczucie czasu, Jeśli Wera spóźni się na pociąg, Lena zapłaci za to skórą.
- Nie mówiłaś że... - Zaczął Russell, jednak przed obronną wypowiedzią powstrzymał go zabójczy wzrok Leny. Odchrząknął i poprawił śpiącego jak kamień Erika. - Widzę, że się spieszysz... - Wydukał.
- Tak jakby, więc wybacz ale... 
- Nie zatrzymuję cię. - Chociaż go nie widziała, mogła zobaczyć oczyma wyobraźni jego uśmiech.
- Widzimy się na grillu jutro? - Zapytała wchodząc do samochodu.
- Jeśli będzie Sarah, żeby została z Erikiem, to tak. - W normalnych okolicznościach zapytałaby, co się dzieje z Sarah, ale niestety nie miała na to czasu.
- Ok, trzymaj się! - Nie czekając na odpowiedź, ruszyła z poślizgiem z miejsca. 


   Sen okazał się lekiem na całe zło. Kilkanaście godzin beztroskiego i potrzebnego odpoczynku było dla Leny wybawieniem i ucieczką od nawału nieprzyjemnych zdarzeń które dotyczyły jej osoby ostatnimi czasy. Kiedy tylko odwiozła niezwykle wkurwioną Weronikę na dworzec i zrobiła najpotrzebniejsze zakupy wpadła do domu z zamiarem rzucenia się na łóżko. Nawet po drodze zajęła myśli obliczaniem najkrótszej drogi od drzwi mieszkania do białego, wysokiego łóżka, jednak kiedy tylko postawiła pierwszy krok za progiem, plany pokrzyżował jej współlokator.
- Tylko mi nie mów, że Wera nie dała ci jeść... - Czarny kot tylko patrzył się na nią jak Jack Sparrow na ostatnią butelkę łiskacza, miałcząc przeciągle. Lena popatrzyła na nieotworzoną saszetkę Felixa na blacie, tuż nad pustą, zieloną miską na kocią karmę. Jej irytacja sięgnęła niewyobrażalny poziom. Całą drogę na dworzec musiała wysłuchiwać obelg Weroniki, podczas gdy ta nie zrobiła jedynej rzeczy o którą Lena ją poprosiła. 
- Już ci daję jedzonko, przepraszam Loki... jak będzie tu w najbliższym czasie Wera, masz pozwolenie na pogryzienie jej tyłka. - Lena szybko napełniła miskę najdroższym Rossmannowskim kocim żarciem. Oczywiście Loki oprócz Felixa nie chciał jeść niczego innego.
    W szybkim tempie rozpakowała zakupy i przebrała się w dresy. Zrezygnowała nawet z kąpieli, obawiając się że zaśnie w wannie. Odpłynęła w momencie, gdy jej głowa dotknęła cudownie chłodnej poduszki.
   Co prawda obudziła się przed północą, z żołądkiem domagającym się jedzenia, jednak po zjedzeniu muffinki i wypiciu gorącej czekolady wróciła do łóżka. Właśnie tak zdrowy tryb życia prowadziła Nałkowska.
   Poranną kąpiel przeżywała niczym rytualne odrodzenie. Potrzebowała właśnie takich chwil dla siebie, gdyż w ostatnim czasie niezwykle rzadko przebywała w domu, zajęta wyjazdami służbowymi, lub odwiedzaniem rodziny i przyjaciół rozsianych po całej Polsce. Choć jej niezwykle aktywne lato było przemyślane i naprawdę satysfakcjonujące, była niezwykle zmęczona i po prostu tęskniła za swoim małym mieszkaniem i samotnością.
    Całkowicie wyrzuciła z głowy wszystkie Russelle, Matty, Bartosze i inne myśli zakłócające jej idealny spokój. Nałożyła na twarz regenerującą maseczkę, włączyła radio na losowej stacji i z mokrymi włosami zabrała się za sprzątanie całego mieszkania, które zdążyło zaprzyjaźnić się z niewielką warstwą kurzu. Krzątała się więc po całym domu śpiewając i tańcząc do całkiem przypałowych, starych piosenek i ballad. Loki tylko patrzył się na nią co jakiś czas z politowaniem, bawiąc się swoją ukochaną zabawką - materiałową szarą myszką. Co jakiś czas próbował też uwolnić się ze swojej zielonej obroży. Lena musiała przyznać, że stworzenie jest naprawdę uparte, skoro nie poddało się po 8734686  próbach. Jednak obroża mieniąca się w ciemności z malutkim dzwoneczkiem była obowiązkowa dla Lokiego, gdyż uwielbiał wchodzić w różne ciemne kąty, w których Nałkowska za żadne skarby nie potrafiłaby go zlokalizować bez sygnału dźwiękowego i świetlnego.
     Idealny dzień psuła jedynie świadomość tego, że wieczorem czeka ją grill u Igły, gdzie będą prawdopodobnie jej wszystkie zmartwienia. Rozważała opcję niepojawienia się tam, jednak chciała dobrze rozpocząć sezon, a przede wszystkim spotkać się z chłopakami i ich partnerkami po wakacyjnym okresie. Grille u Igły naprawdę wprowadzały dobrą atmosferę i warto było znieść obecność niechcianych osób.
     Lena siedziała przed telewizorem oglądając jakiś kretyński amerykański tv show. Jadła usmażonego fileta z kurczakiem z jakąś surówką zakupioną w sklepie. Niestety jej umiejętności kucharskie nie były zbyt imponujące, ale jakoś udawało jej się na nich przeżyć bez głodowania. Dłubała leniwie ostatni kawałek kurczaka, kiedy w telewizji pojawiła się reklama jakiegoś cudownego szamponu do włosów.
- Włosy... - Wyszeptała, kiedy odpowiednie trybiki w głowie wskoczyły na swoje miejsce. Zerwała się ze swojego miejsca, powodując, że Loki który przysypiał z łepkiem na jej udzie gwałtownie się rozbudził i z głośnym piskiem spadł z kanapy.
    Ale Lena była już w małej łazience przewracając do góry nogami zawartość szuflad. 
- Nosz kur.... gdzie ja to walnęłam?! - Prawdopodobnie kosz na brudną bieliznę nie skrywał jej zguby, ale dla pewności wyrzuciła jego zawartość na płytki. - Jest! 
    Czyli jednak skrywał... 
    Lena szczerzyła się do zakupionej niedawno farby do włosów o najciemniejszym odcieniu jaki znalazła. Od jakiegoś czasu planowała powrót do swojego naturalnego koloru - czarnego. Jednak wcześniej nie miała na to czasu. Teraz, czytając jednym okiem instrukcje obsługi ściągała bluzkę i rozpoczęła poszukiwanie jakiegoś niepotrzebnego, starego T-shirt-u. Nigdy nie zastanawiała się pięćdziesiąt razy nad swoimi działaniami. Kierowała się instynktem, a ten chciał ją zobaczyć z powrotem w kruczoczarnych włosach.
- Loki módl się, żeby nie wyszło fioletowe... - Rzuciła do czworonoga, który wciąż obrażony odwrócił się do niej kuperkiem, zapewne chcąc by w ramach kary za złe traktowanie Bóg zesłał jej jakiś sraczkowaty odcień. - Dobra uciekaj już kocie, bo cię przerobię na dywan... - Wnioskując z jego delikatnego machnięcia ogonem, jej groźbę wziął niezwykle poważnie.


   Lena nie spodziewała się, że kiedy dotrze na miejsce, impreza będzie trwała w najlepsze. Już kiedy wysiadała z taksówki do jej uszu dobiegała muzyka zagłuszona przez gwar rozmów i śmiechu. Kiedy pojawiła się za domem, większość ludzi nawet nie zwróciła na nią uwagi, z czego była zadowolona. 
- Lena! Jak miło cię widzieć! Świetna ta fryzura... - W jej stronę szła Iwona, żona Krzyśka, dzisiejsza gospodyni.
- Cześć! Dziękuję za zaproszenie, no i komplement. Długo już trwa impreza? - Lena odszukała wzrokiem chłopaków z którymi współpracowała, a także Matta z Russellem śmiejących się z jakiegoś żartu wypowiedzianego przez Drzyzgę. 
- Zaczęli się zjeżdżać jakieś półtorej godziny temu, ale nie wiem kiedy wszyscy się zejdą... - Iwona westchnęła prowadząc ją do stołu. - Przecież mój mąż nie przeżyłby, gdyby nie zaprosił pół Rzeszowa... - Lena pokiwała głową zgadzając się w stu procentach.
- Witam wszystkich! - Rzuciła, kiedy wszyscy zwrócili na nią uwagę. Nie lubiła jednak być w centrum uwagi, więc szybko usiadła obok Oli, narzeczonej Fabiana, a na przeciwko Dryi, Andersona i Russella. Usłyszała echo powtarzających się powitań, czując na sobie intensywne spojrzenia Amerykanów. Jednak zanim zdołała zapytać o co chodzi, przed jej twarzą pojawiły się dwie rzeczy: piwo i kieliszek. Zdezorientowana spojrzała w górę i zobaczyła szczerzącego się Igłę.
- Widzę, że Back to Black! - Lena wzruszyła ramionami biorąc od niego kieliszek.
- No mówiłem, że wygląda inaczej! - Usłyszała komentarz wstawionego Dawida. Zawtórowali mu siedzący obok Fabian i Piotrek. Lena wywróciła oczami.
- Brawo Sherlocku... - Usłyszała Olę, która z uśmiechem przeczesała jej włosy palcami. Po chwili nachyliła się i wyszeptała. - Na Bartka się tak odpicowałaś? Powiem ci, że ma czego żałować. - Lena miała już odpowiedzieć, że wcale nie szykowała się dwie godziny, ale odpuściła tłumaczenie i tylko mrugnęła do brunetki. Zauważyła, że przed nią również stoi kieliszek, więc podejrzewała, że w ten wieczór również nie będzie się oszczędzać...


- Ja to chyba do końca życia będę starą panną... ale wiesz co? Ja nie potrzebuję żadnego mężczyzny! No przynajmniej nie na stałe... a poza tym, mam już kota! - Lena wraz z Olą siedziały w pobliżu paleniska, zajęte obgadywaniem większej części zgromadzonych gości.
    Szczególnie jedna dama był w centrum ich uwagi. Natalia - bo tak nazywała się nowa narzeczona Kurka siedziała ze swoim ukochanym przy stole z grupką siatkarzy i ich partnerek. Lena patrząc na blondynkę nie mogła się powstrzymać przed porównywaniem jej ze sobą. Ze swoim tokiem myślenia doszła do wniosku, iż Natalia w dużym stopniu przypominała ją samą sprzed kilku lat... cicha, wpatrzona w Bartka jak w obrazek, szara myszka. Aż ma się ją ochotę przytulić. Śmiała się wtedy, kiedy śmiał się Kurek, reagowała poruszeniem na każdy gwałtowny ruch, czy też ukrywała się pod jego ogromnym ramieniem, chłonąc ciepło. Próbowała nie patrzeć się na czułe gesty Bartka i nie zauważać przepełnionego troską spojrzenia jakie jej posyłał.
     Kochał ją. To było jasne jak słońce. Niby nie miała z nim kontaktu przez ponad dwa lata, lecz potrafiła rozpoznać jego uczucia po kilku spojrzeniach.
     Czy gdyby jakimś cudem zdołała przebaczyć mu zdradę, czy siedziałaby teraz w miejscu Natalii? Byłaby bez pamięci zakochana? Szczęśliwa?
- Głupoty gadasz, Nałkowska.
- Co? - Lena straciła wątek rozmowy. Przez swoje żałosne rozmyślania nie miała pojęcia na czym stanęły jej pogaduchy z Olą.
- Kochana błagam... - Partnerka Fabiana westchnęła łapiąc Lenę za rękę, tym samym skupiając na sobie jej uwagę. - Nie rozgrzebuj przeszłości. Zasługujesz na porządnego faceta i jestem pewna, że taki się prędzej czy później pojawi.
- Ola, dzięki... ale ja chyba nie chcę tego szajsu... - Ola spojrzała na nią krzywo, jednak Lena kontynuowała. - Cieszę się, że z Fabianem tak świetnie się wam układa. Macie wielkie szczęście, jednak ja nie wiem, czy potrafiłabym znów tak zaufać i zrezygnować z wolności. Uwierz mi, próbowałam... to po prostu nie dla mnie. - Kończąc, dziewczyna poczuła dreszcze na wspomnienia kilku żałosnych "związków" w jakie się wdała po rozstaniu z Kurkiem.
- Zobaczysz, jeszcze się beznadziejnie zakochasz po uszy i wyjdziesz za mąż szybciej niż ja za Fabiana... A ja się będę śmiać i przypominać twoje słowa. - Ola wpadła w śmiech i omal nie spadła z krzesła. Lena też się roześmiała, aczkolwiek po prostu rozbawiły ją niedorzeczne słowa koleżanki.
- Odpukać... - Poprawiła się na swoim miejscu i wlepiła wzrok w trzaskający ogień paleniska.


- To wypijmy może pod ten Puchar Świata w Japonii, bo zapowiada się naprawdę morderczy turniej... Teraz to się nawet cieszę, że nie muszę tam jechać. Coś czuję, że moje stare kości nie dałyby rady... - Igła w swoim żywiole stał przy stole wymyślając coraz to nowsze toasty. Ola z Leną wróciły do mocno wstawionego towarzystwa.
- W końcu się przekonasz jak to jest siedzieć przed telewizorem i ze stanem przedzawałowym przeżywać każdy punkt... - Dodała Iwona, czym zdobyła poparcie damskiej części gości.
- Oj kochanie, przesadzasz... - Zadziwiające było to, że Krzysiek pomimo spożycia naprawdę dużej ilości alkoholu, nie rozlał ani kropelki wódki, polewając wszystkim równo.
- Natalia no, nie daj się zawsze ustawiać w roli kierowcy. Przecież są taksówki... albo przenocujecie u nas... napiłabyś się w końcu! - Igła kusił blondynkę, niczym rasowy diabeł. Blondynka jednak zarumieniła się, posyłając zakłopotane spojrzenie Kurkowi, który ucałował jej skroń. Lena musiała odwrócić wzrok. Odruchowo sięgnęła po szklankę soku i upiła mały łyk.
- Natalia niestety nie może pić. - Odezwał się Bartek, po czym odchrząknął. - Jesteśmy w ciąży... to znaczy Natalia jest w ciąży. - Równocześnie z wesołymi okrzykami, Lena zaczęła się dławić sokiem. Oczy jej załzawiły, a część płynu dostała się do dróg oddechowych powodując napad kaszlu. Poczuła rytmiczne uderzanie w plecy i spojrzała w prawą stronę. Anderson zapewne nie miał pojęcia o czym powiedział Bartek, ale minę miał trochę wystraszoną. Lena zdołała tylko pokiwać głową z wdzięcznością odzyskując oddech.
    Czyli spodziewają się dziecka. Nie powinna reagować tak gwałtownie, ale jednak nie mogła powstrzymać ostrego ukłucia w sercu.
    Musiała wstać, odejść a przede wszystkim zapalić. Na szczęście Holmes już jakiś czas temu musiał wracać do domu, więc nie było nikogo, kto mógłby ją powstrzymać. Z krótkim "przepraszam" wstała od stołu. Nie zwróciła na siebie dużo uwagi, jedynie Ola współczującym spojrzeniem odprowadziła ją wzrokiem.
    Lena zatrzymała się przy płocie prowadzącym do końca działki. Tutaj nikt jej nie widział, w dodatku dźwięki dochodzące z altanki zlały się w niezrozumiały gwar.
    Drżącymi rękoma wyjęła papierosa i zapalniczkę. Po kilku próbach udało jej się zapalić i mogła głęboko zaciągnąć się tytoniowym dymem. Oparła się o ogrodzenie zamykając oczy. Gorączkowo próbowała odsunąć od siebie negatywne emocje. A ten dzień zaczął się tak pięknie...
- Ty chyba naprawdę nie przepadasz za tą kurtką... - Usłyszała znajomy głos.
- Dzięki, moja kurtka jest wdzięczna, że się o nią tak troszczysz. - Rzuciła sięgając po swoją własność. Nawet nie zauważyła że jest zimno, dopóki nie poczuła w rękach rozgrzanego materiału. Szybko narzuciła ją na siebie obmyślając plan spławienia Matta.
- Rozumiem, że Bartek ogłosił nowiny... - A więc dokładnie wiedział, co się dzieje u kumpla.
- Mhmmm... - Lena popatrzyła na Amerykanina, który ku jej zdumieniu wyjął z kieszeni bluzy paczkę papierosów i wyciągnął jednego, po czym zapalił w milczeniu. Pomijając fakt, że miała fetysz na punkcie palących mężczyzn, przez jej głowę przewinęła się jedna myśl.
- Jeśli Russell kazał ci mieć na mnie oko, to pewnie chciałby, żebyś mnie zniechęcał do palenia, a nie.... wręcz przeciwnie... - Zagadnęła obserwując mały, niezwykle seksowny uśmieszek Andersona.
- Nic nie mówił o papierosach...
- Czyli kazał ci mnie pilnować... - Lena przestąpiła z nogi na nogę.
- Przejrzałaś mnie... Po prostu się o ciebie martwi. - Rzucił obronnym głosem.
Nie ma o co... - Roześmiała się nerwowo.
- Naprawdę? 
- Słuchaj... - Lena zaciągnęła się ostatni raz i zgasiła papierosa butem. - Powiedz mi jak to jest, że on mnie zdradził a teraz ma narzeczoną i dziecko w drodze, a ja nie mam teraz nic? To może ja powinnam była go zdradzić? - Sięgnęła nerwowym gestem po następnego papierosa.
- Czy ktoś kiedykolwiek zapewnił cię, że życie jest sprawiedliwe? Chyba nie jesteś tak naiwna.
- Szczerze, to gdyby nie faceci, to zostałabym lesbijką. - Zdanie wyszło z jej ust nim zdołała się powstrzymać. Usłyszała, jak Anderson prycha i patrzy na nią z niedowierzaniem
- Uwierz mi, kobiety też nie są lepsze. - Rzucił gasząc swojego papierosa.
- Czyżby ktoś cię kopnął w dupę? - Lena zmarszczyła czoło.
- Cóż... - Matt oparł się o ogrodzenie tuż obok Nałkowskiej. - Można rzec, że nawzajem się kopnęliśmy w dupę...


~~~~


Cóż... coś nie wyszło, a przynajmniej końcówka - nie wiem co to było xD
Przepraszam za długą nieobecność, ale jak zwykle nie mam czasu... wiem, że stara śpiewka, ale jak tylko mogę sobie trochę usiąść to nie mam siły na pisane...
Ale spięłam się i jest takie cosik :D
Czy za dużo piszę jakichś pierdół z Leną ? Dajcie znać co sądzicie :)

Rio <3 Chociaż nie mogę oglądać większości zawodów przez pracę, to i tak kocham letnie czy też zimowe zmagania... Bo sport to najbardziej fantastyczna dziedzina życia. Prawdziwe emocje przy każdym występie Polaka, czy też innych ulubionych sportowców dumnie reprezentujących swój naród. No magiczny czas, niestety profanowany przez wojny i ataki terrorystyczne. Według mnie w Igrzyskach nie powinny brać udział kraje prowadzące wojny, ale co ja tam wiem...
 Dobra koniec bo się rozpisałam :D

Tylko jeszcze jedna sprawa.
Jakiś czas temu przeczytałam ciekawy wpis u Marzycielllki. Link będzie poniżej.
No więc w skrócie, dziewczyna dostała bardzo niefajnego maila od "czytelniczki' obrażającego jej twórczość. Dużo nienawiści, hejtu i trollowania.
Ja się pytam.... Po co? Na co? Zanim utworzyłam tu konto czytałam sporo opowiadań. Mniej lub bardziej wartościowych. Zdarzało mi się zostawiać anonimowe komentarze przy ulubionych blogach, lecz W ŻYCIU nie pokusiłabym się o ostrą krytykę i czysty hejt na autorkę i jej twórczość.
W każde słowo, każde zdanie autorki wkładają dużo serca i wyobraźni, a ktoś po prostu za przeproszeniem sra na to i z grubej rury potrafi ośmieszyć i wytykać. Po prostu brak słów.
No więc drodzy czytelnicy, zachęcam Was do szczerego wyrażania opinii. To nie jest tak, że każdemu się może podobać co piszę (sama czasem nie lubię tego co piszę...), ale jakieś kulturalne, konstruktywne reprymendy są mile widziane, ponieważ uczę się na błędach i piszę przede wszystkim dla Was. Myślę, że ludzie dobrze wychowani odróżniają granicę między krytyką a hejtem... a tego drugiego nie znoszę.
    No więc ten tego... mam nadzieję, że coś zrozumieliście z tej chaotycznej wypowiedzi (jeśli mieliście siłę czytać xD)
     Jeszcze raz proszę o szczere opinie, i o zostawienie po sobie śladu :*
Link do posta - KLIK

P.S Mam jakieś problemy techniczne i nie moge na laptopie komentować... a na telefonie idziemi to jak krew z nosa, więc powiadomnienia będą długo rozsyłane coś czuję...
Matko jak bełkoczę dzisiaj ... ;O

Aaaa, mała aktualizacja bohaterów ;D

PPS.

Kiedy jesteś tak szczęśliwy, że aż nie wiesz co masz ze sobą zrobić ....